niedziela, 18 lutego 2018

Z sąsiedzką wizytą czyli Wisztyniec w listopadową niedzielę

Wisztyniec

Wisztyniec


Słońce co prawda świeci od rana ,ale temperatura + 7 stopni i silnt wiatr nie zachęcają do wyjścia z domu. Jednak wychodzimy.

Jedziemy do Wisztyńca, położonego  tuż tuż za polsko- litewską granicą.


Kiedyś dawno temu w 1782 roku było to miasto królewskie, dziś ma raptem 566 mieszkańców.



 My spotykamy czterech w czasie dwugodzinnego spaceru.


Mocno podupadłe miasteczko ma jednak niepowtarzalny klimat dzięki położeniu na skraju Wisztynieckiego Parku Regionalnego i brzegu polodowcowego jeziora,o tej samej nazwie, będącego granicą miedzy Litwą a Rosją.

Jezioro o długości 8 km i ponad 17 km 2 powierzchni robi ogromne wrażenie.


 Małe morze- to moje pierwsze skojarzenie, gdyż szum fal dało się słyszeć już w ryneczku położonym kilkaset metrów od brzegu.


Jezioro Wisztynieckie






Nieźle rozwinięta infrastruktura turystyczna nad jeziorem i liczne trasy rowerowe i spacerowe na terenie parku zachęcają do letnich przyjazdów. Teraz tylko wiatr hula.
















Ale zanim tam dotarliśmy zatrzymujemy się na drodze nr 651, przed Wiżajnami by wejść na platformę widokową najwyższego wzniesienia na Podlasiu - górę Rowelską. Pomimo lekkiej mgiełki, widok jest doprawdy imponujący.


Natomiast będąc w Wiżajnach, wystarczy skręcić w kierunku Gołdapi, by dotrzeć do punktu, gdzie stykają się granice Polski, Litwy i Rosji.






Trójstyk granic.
Porównuję to miejsce z tym, które znałam sprzed 20 lat, gdzie w szczerym polu istniał tylko słup graniczny z herbami trzech państw.
Obecnie piękne parkingi, wyczerpujące tablice informacyjne i przebiegająca w pobliżu trasa rowerowa "green velo" zapraszają do przyjazdu.
Rzeka transgraniczna Czernica -  Wisztynka


Teraz wystarczyło tylko zawrócić w kierunku Wiżajn,skręcić w lewo wzdłuż jeziora Wiżajny, przekroczyć granicę i udać się prosto do Wisztyńca.

To była świetnie spędzona niedziela. Po takim odpoczynku nawet poniedziałek nie straszny.

No i koniecznie trzeba tu przyjechać latem - rowerem.

wtorek, 6 lutego 2018

Cudze chwalicie swego nie znacie czyli niedziela u Pana Tadeusza

Suwalski Park Krajobrazowy



Gdzie, jak gdzie, ale tutaj to zawsze warto zajrzeć.

Punkt widokowy u Pana Tadeusza w Smolnikach zachwyca o każdej porze roku, nawet późną pochmurną jesienią.


A może szczególnie o tej porze roku, kiedy drzewa tracą liście,
 z platformy rozpościera się piękny widok.





Jeziora Kojle, Perty i Purwin otoczone polodowcowymi wzgórzami
z górą Cisową, Jesionową
 i Krzemieniuchą w tle. 


To właśnie w tym otoczeniu powstały  ekranizacje
 " Pan Tadeusz" i " Dolina Issy"


 My odwiedziliśmy to miejsce w niedzielne październikowe popołudnie. 

















W sezonie punkt widokowy jest płatny i można tutaj zakupić mapę, pamiątkę czy wypożyczyć lornetkę. 

O tej porze roku i dnia, nie ma tutaj nikogo. 
Tylko my, przyroda i niczym nie zmącona cisza.                                                                                                                                                                             










Wracając do Suwałk, zjeżdżamy z drogi 655,tuż pod parkingiem pod Cisową górą, by odwiedzić Udziejek - uroczą wioskę zatopioną wśród morenowych wzgórz.

Mijamy gościniec Drumlin (niestety nieczynny, ale latem warto tu zagościć), by drogą wytyczoną przez czerwony szlak dotrzeć do Wodziłek - wsi założonej przez staroobrzędowców, czyli Rosjan, którzy nie godząc się z reformami kościoła prawosławnego, zmuszeni byli uciekać przed prześladowaniami.

Trochę zniszczona molenna jest tu największa atrakcją.


A przed Wodziłkami w Szeszupce, przy samym czerwonym szlaku napotykamy cmentarz ewangelicki. 

Okazuje się że ludność pochodzenia niemieckiego, tegoż wyznania, również zamieszkiwała Suwalszczyznę.
 Niewielkie cmentarze możemy spotkać tez w innych wioskach: Łopuchowie,Rutce, Sidorówce, Kłajpedzie, Oklinach czy Solinach.


Po trzech godzinach popołudniowej włuczęgi, nad SPK zapada zmierzch. Pora wrócić do miasta.
 Warto było opuścić ciepłą kanapę, by odetchnąć jesiennym powietrzem, nacieszyć się widokami, a nawet trochę zmarznąć.

sobota, 3 lutego 2018

Od Cisowej Góry do rezerwatu Rutka – wyprawa na jedno popołudnie


SUWALSKI PARK KRAJOBRAZOWY

Głazowisko Rutka

 Kolejne wspomnienie jednej z niedziel u schyłku lata, kiedy to nasza córka i jej koleżanka wyraziły chęć na plener.

A że nie zdarza się to często, więc ochoczo wyruszamy  drogą nr. 655 z Suwałk w kierunku Rutki Tartak.

W Gulbieniszkach na parkingu zostawiamy samochód i  wchodzimy na Cisową Górę, szumnie nazywaną Suwalską Fudżijamą.
(może i kształtem nieco przypomina ten wulkan)

Niewątpliwie jest to jedno z piękniejszych wzniesień tej okolicy.

 Zatrzymujemy się na szczycie przy krzyżu i tablicy upamiętniającej wizytę Ojca św.  Jana Pawła II w 1999r 
i chociaż nie jesteśmy tu po raz pierwszy z zachwytem, 
z wysokości 256 m n.p.m podziwiamy panoramę polodowcowego zagłębia Szeszupy.


widok z Cisowej góry
Nie ma możliwości by nie zachwycić się tym widokiem.

Kolejny przystanek to Smolniki.

Nie jest to jednak słynny punkt widokowy u Pana Tadeusza. 
Ten będzie w innym poście.

 Mijając kościół i szkołę podążamy w kierunku Kłajpedy,
 by zatrzymać się u stóp wysokiej moreny, skąd roztacza się   widok na jezioro Jaczno.


widok na j. Jaczno












Trzeba tylko wejść na strome 
zbocze po prowizorycznych  schodkach, usiąść i podziwiać.

 A jest co.

















Dalsza droga wiedzie nas do Starej Hańczy
Są tam pozostałości dworu z XVIII w, ruiny piwnic oraz dworski park z aleją lipową będącą pomnikiem przyrody. 
Będąc tutaj koniecznie trzeba zejść nad jezioro Hańcza - nasze najgłębsze jezioro.

Rozległy widok i płycizna zachęcają do plażowania, zwłaszcza z małymi dziećmi.



J.Hańcza

Kiedy już Hańczą nacieszyliśmy się do woli, podążamy dalej, kierując się wzdłuż zachodniego brzegu jeziora by dotrzeć do Turtula.


  
Staw na Czarnej Hańczy

W latach trzydziestych ubiegłego wieku bogaty młynarz, przegrodził groblą bieg Czarnej Hańczy i postawił tu młyn wodny i murowany dom.

Pozostałości młyna


Obecna siedziba SPK

Z młyna pozostały jedynie ruiny, w domu natomiast mieści się siedziba SPK i punkt informacyjny. 

Koniecznie trzeba tu być.
A dlaczego? 
Bo jest to jedno z najstarszych miejsc osadniczych na Suwalszczyźnie.
Bo można tu  zakupić mapy i przewodniki, a z dziećmi przejść się  przyrodniczo-edukacyjną ścieżką „Opowieści Turtula”. 
Bo można wejść na punkt widokowy skąd rozciąga się rozległy widok na rzekę i słynne turtulskie ozy.





Wracając do Suwałk,  koniecznie należy zatrzymać się w Rezerwacie Rutka.


  Pokrywają go polodowcowe głazy i bogata roślinność. Warto przejść ścieżką edukacyjną „Porosty” oraz zejść na platformę widokową, odkrywającą tzw. Amfiteatr 
 Wodziłkowski z jeziorem Linówek.

To byłoby na tyle, jak na jedną niedzielę.

A ponieważ na tej trasie poza Smolnikami trudno coś zjeść, głodni, zmęczeni ale i zadowoleni wracamy do domu na niedzielny późny obiad.


A inne miejsca SPK warte odwiedzenia opisuję TUTAJ: Cudze chwalicie swego nie znacie czyli niedziela u Pana Tadeusza

Wschodnie rubieże na niedzielnym spacerze

Na wzgórzach zdręby w dolinach trzebieże! Kto w piękność waszą pradawną uderzy? Gdzie tych okolic widoki wspaniałe? Gdzie się podziały boru ...