środa, 18 listopada 2020

Berdo, Halicz, Tarnica czyli znowu o Bieszczadach

Strefy, żółte, strefy czerwone, jedzenie z knajpy tylko na wynos, w basenie nie popływasz, a bez maski po mieście ani rusz. Tak właśnie wygląda jesienny rzut epidemii wirusa w koronie. I jak tu żyć? 

Nic, tylko  wszystko rzucić  i wyjechać. 

W Bieszczady najlepiej.

I nam się to waśnie udało. Jeszcze przed zachorowaniami, ale już w jesiennej krasie przemierzać szlaki, może niewysokich, ale jakże urokliwych  górskich pasm.

Udało się to, z resztą, nie tylko nam, ale całej rzeszy turystów, bo obecne  Bieszczady, to już nie dzika dzicz z lat 70, kiedy to studenci, swoimi rękami budowali schroniska, a legendarny Lutek Pińczuk nosił cegły na plecach, by z szałasu na połoninie stworzyć słynną Chatkę Puchatka.

To też nie są Bieszczady z naszej  podróży poślubnej, sprzed prawie 30 lat, kiedy szukaliśmy noclegów taszcząc ogromne śpiwory, plecaki i namiot na metalowych rurkach warzące tonę.

Dziś po pięknie odremontowanej pętli bieszczadzkiej śmiga cała Polska, a busy docierają do każdego rozwidlenia szlaków, na których bywa raczej TŁUMNIE. 

Nie zmienia to jednak faktu, że w Bieszczadach jest MOC. Jest KLIMAT. Jest szmat historii i ludzkich losów. 

I są Anioły. Bieszczadzkie Anioły.

 

Takie to klimaty...


Po tygodniu padającego deszczu, Bieszczady przywitały nas mgłą, słońcem i jesiennymi barwami na które z utęsknieniem czekałam.


Wczesny poranek gdzieś nad Sanem

Rozlewiska Sanu w Myczkowcach



 Lutowiska i Chata na Szlaku  

https://www.nocowanie.pl/noclegi/ustrzyki_gorne/agroturystyka/116774/ leżące pomiędzy Ustrzykami Dolnymi a Górnymi,

 z cudownym widokiem na wzniesienia zarówno po naszej jak i ukraińskiej stronie, były naszą miejscówką i cudowną bazą wypadową, a pani Julia dobrym duszkiem, rozpieszczającym nas i innych mieszkańców świeżo pieczonym chlebem, kozimi serami, jajkami na rydzach i innymi przysmaczkami.

Kocham takie miejsca i szczerze polecam ludziom, lubiącym ludzi i wspólne pogaduchy przy śniadaniu

Widok, który USPOKAJA

KOTY< KONIE< KOZY - oto klimaty na szlaku chaty

Kto jeszcze ma takie źrenice jak ja?


Lutowiska - Chata Socjologa i z powrotem 


Trochę asfaltem i na zielony szlak

Na rozwidleniu szlaków

 

 

 

   Jest to bardzo fajna 10 km trasa, którą dla rozruchu   pokonaliśmy zaraz po przyjeździe. 

 

Prowadzi przez Park Krajobrazowy doliny Sanu i górskie pasmo Otryd.

 

 Jest to świetny wybór dla ludzi niedospanych i zmęczonych po podróży.

 

Wysiłek niewielki, a po powrocie chce się więcej,więcej

 i więcej.

 

 

 

 

 



 

 

 

 

 

Urocze ścieżki prowadzące przez bukowy las zaprowadziły  nas do schroniska,

 

 które w 1973 roku zbudowali studenci i pracownicy wydziału Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego.


To były czasy.

Obecni studenci, na zdalnym nauczaniu mogą tylko pozazdrościć.


 

Las jak z bajki


Toaleta, prysznic i czego chcieć więcej?


 Schronisko nadal udziela schronienia, a pole namiotowe zachwyca kreatywnością.

Jest gdzie namiot rozbić, prysznic wziąć i ognisko rozpalić i czego więcej trzeba????

Schronisko i ciżemki księżniczki



 
Muczne - Bukowe Berdo- Kopa Bukowska 

i z powrotem

 

Niebieski szlak  przez Bukowe Berdo


Ponieważ Rawki i Połoniny https://martanaszlaku.blogspot.com/2018/03/bieszczady-cudne-czyli-rawki-i-pooniny.html zaliczyliśmy przed kilkoma laty, jako cel na pierwszy dzień obraliśmy  

Bukowe Berdo( 1311n.p.m )

22km z Lutowisk do Mucznego, to tylko kilkanaście minut Wielką Pętlą Bieszczadzką.

Parkujemy zatem  na bezpłatnym parkingu,  pod przydrożnym hotelem, tuż u wejścia na żółty szlak, kupujemy wejściówki do BPN za 8 i 4 zł ( dzieci i studenci) i pełni zapału w grupie wiekowej 12 - 50 plus, maszerujemylasem, do skrzyżowania ze szlakiem niebieskim prowadzącym przez Bukowe Berdo. 

Jest stromo, jest zadyszka, ale co tam. 1,5 godziny szybko mija i wychodzimy z lasu, a tam już sama radość. 

 






Rozległe widoki na wszystkie świata strony, poszarpane wzgórza, powalone skały, zapierają dech w piersi i rekompensują zmęczenie, narastające w drodze do Przełęczy Goprowskiej.

 


 


 

 

 

 

 

 Nie przeszkadza nam milion schodków na trasie, ani wiatr wiejący chyba ze 100 km/godz, ani marznące dłonie, bo o zabraniu rękawiczek w październiku nikt nie pomyślał..




Idziemy raźnie kolejne 1,5 godziny i dochodzimy do Przełęczy Goprowskiej, z zamiarem wejścia na  Tarnicę(1346 n.p.m).

 


 

Przełęcz Goprowska

A na Przełęczy Goprowskiej czeka nas niespodzianka. Chyba autokar turystów tu przyjechał. Hehehe....

 

Zmieniamy plany i schodzimy z niebieskiego szlaku na czerwony prowadzący na Halicz (1333 n.p.m). Niestety ludzi na szlaku jest dużo za dużo, a wąskie mijanki za wąskie,więc przyjemność z marszu coraz mniejsza.

Skałki w okolicy Bukowej Kopy na czerwonym szlaku


Po pól godziny przepychanek na wysokości Bukowej Kopy(1320 n.p.m), postanowiliśmy zawrócić do Mucznego.

Cała, wcale nie lekka trasa zajęła nam 7 godzin, a powrotna droga,odkryła przed nami nowe perspektywy i utwierdziła mnie w przekonaniu że szlak, prowadzący przez Bukowe Berdo jest najbardziej urozmaiconym i  najdzikszym szlakiem.
 
 No... może nie w sobotę, w szczycie jesiennego sezonu.


Wołosate - Tarnica - Halicz - 

- Rozsypaniec - Wołosate


Tarnicę (1346 n.p.m) zdobyliśmy w poniedziałek z Wołosatego, skąd można zrobić piękną 18 km pętlę i my tę pętlę w okrojonym już składzie pokonaliśmy w 7 godzin.

Dzień powitał nas słońcem i wysoką jak na październik temperaturą. Piechurów nie było tak wielu jak w sobotę , więc był to przepiękny dzień na wyciszenie bliski kontakt z przyrodą.

Obowiązkowy punkt poboru opłat i w trasę





Niebieski szlak w kierunku Tarnicy prowadzi początkowo przez rozległą łąkę,  dalej przez brzozowy zagajnik i bukowy las.

 Kamienne i drewniane schody ułatwiają strome podejścia, co sprawia, że trasa jest niezwykle przyjemna.

Dwie godziny marszu i jesteśmy pod krzyżem na Tarnicy. Podziwiamy, podziwiamy...


TARNICA 





Z Tarnicy na Halicz

 

 Aura nam sprzyja, siły nie opuszczają, więc schodzimy na czerwony szlak do Przełęczy Goprowskiej i zmierzamy dalej na Halicz

Turystów przy poniedziałku niewielu, trasę częściowo przebiegliśmy i już po godzinie Halicz był NASZ.

A z Halicza przez Rozsypaniec do Przełęczy Bukowskiej jest tylko 40 minut marszu. Ścieżka prowadzi w dół i otwiera bezkresne widoki na pasma po ukraińskiej stronie.

Warto tędy przejść i nie zrażajcie się proszę ostatnim dwugodzinnym odcinkiem do Wołosatego.

 Może jest trochę nudny, ale można odpocząć w przydrożnych wiatach, a nawet z WC skorzystać.

 




Czerwony szlak przez Rozsypaniec             




To była tak piękna trasa, że nie mogłam się oprzeć fotkom. Nadal nie wiem, które wybrać, tak ich wiele.

Tutaj to można medytować. I tak niektórzy czynią.

Czysto, schludnie i ekologicznie. Brawa dla BPN

Trochę nudna droga do Wołosatego  

Nagroda za wytrwałość


Przełęcz Wyżniańska - Połonina Caryńska -

- Brzegi Górne 


Połonina Caryńska to obowiązkowe miejsce dla piechurów, a szlak który wybraliśmy, okazał się cudowną drogą dla emerytów, matek z dziećmi i dla  NAS w szósty już dzień wędrówek po Bieszczadach.

Do Przełęczy Wyżniańskiej dojeżdża się Wielką Pętlą Bieszczadzką, do samego rozgałęzienia szlaków prowadzących na Caryńską i Rawki. Jest tu ogromny parking i budka z biletami.

Zatem tradycyjnie kupujemy wejściówki, znów płacimy haracz za parking i świat stoi przed nami otworem.



 Ten szlak to bez wątpienia, najszybsze i najłatwiejsze podejście na połoninę Caryńską. Już po godzinie opuszczamy las i docieramy do czerwonego szlaku prowadzącego przez połoninę. 

Przez dwie godziny spacerujemy górskim grzbietem, napawając radością wszelkie zmysły

Październikowe słońce, przygrzewa, rozleniwia, wycisza. Jesteśmy szczęśliwi i w pełni usatysfakcjonowani tym wyjazdem.

CHWILO TRWAJ




Godzinne zejście do Brzegów Górnych jest łatwe, spokojne i przyjemne a przy parkingu prywatne busy tylko czekają, by odwieść chętnych do Wetliny czy Ustrzyk.

To był dobry tydzień i dobry szlak na pożegnanie .

 

Ale Bieszczady, to nie tylko szlaki i widoki. 

To także historia zamieszkujących tam niegdyś grup etnicznych  Łemków i Bojków, po których pozostały tylko cmentarze w opuszczonych wsiach, nieliczne zabudowania czy grekokatolickie cerkwie.

  Ale to już temat na kolejny wyjazd. Może uda mi się go zgłębić, do czego mocno zachęcam.

Bieszczadzkie ceny:

Jednodniowy bilet do BPN to 8 i 4 zł (dzieci, studenci) kupujemy przy każdym wejściu na szlak za gotówkę lub przez internet

https://bdpn.eparki.pl/

 

Parkingi na terenie parku to koszt 18 -20 zł za cały dzień. Niestety poza parkiem może być drożej

https://www.bdpn.pl/dokumenty/regulamin/2020/Parkingi.pdfhttps://www.bdpn.pl/dokumenty/regulamin/2020/Parkingi.pdf 

Bieszczadzkie jedzenie:

Karczma Siedlisko Carpathia w Mucznem to niezwykle klimatyczne miejsce przy wejściu na szlaki, posiłki cudnie podane, karta, bogata, piwo z własnego browaru, a pierogi z miętą robią furorę. 

Ceny natomiast całkiem normalne

Chata Wędrowca w Wetlinie to miejsce kultowe i tu TRZEBA BYĆ. I nie zrażajcie się kolejką, bo obsługa w mig wszystko ogarnia i naprawdę opłaci się trochę wyskoczyć z kieszeni bo uczta dla podniebienia jest pewna. 

Placek Wetliński z jagodami to danie nr. 1, ale ja proponuję go na deser. Burgery wołowe na plackach, jagnięcina, zupy. Naprawdę nie wiadomo co wybrać, bo wszystko pyszne.

Stanica Kresowa Chreptiów w Lutowiskach położona przy wjeździe do Lutowisk, tuż przy punkcie widokowym na bieszczadzką panoramę. Przytulna przyhotelowa restauracja w sarmackich klimatach karmi tradycyjnie i niedrogo.

Perła Bieszczadów w Czarnej to ślicznie położony hotelik z epoki PRL, ale restauracja oferuje kuchnię tradycyjną regionalną i niedrogą.

 

TAM byłam.TAM jadłam. Tam polecić mogę.

Kwaśnica, fuczki, proziaki, hryczniaki, pierogi i knysze posmakować WARTO

Tylko niech nas ten wirus wreszcie opuści!!!



















Wschodnie rubieże na niedzielnym spacerze

Na wzgórzach zdręby w dolinach trzebieże! Kto w piękność waszą pradawną uderzy? Gdzie tych okolic widoki wspaniałe? Gdzie się podziały boru ...