niedziela, 25 marca 2018

Magiczny weekend w magicznym Krakowie

           
       Owiany licznymi legendami: o dzielnym szewczyku pokonującym smoka, o Wandzie co Niemca nie chciała, o żółtej ciżemce, Panu Twardowskim co duszę diabłu zaprzedał czy o żydowskim weselu.

Założony na styku szlaków handlowych z Rusi do Niemiec i Czech, z Pomorza do Węgier, Turcji i na Bałkany, nazywany małym Wiedniem, ceniący się jako ośrodek kultury i nauki.
Pojawia się w zapiskach już w 965 roku, później jest stolicą i siedzibą królów Polskich.
 Dziś odwiedzany przez licznych turystów z kraju i za granicy ( 12 miliomów 150 tysięcy w 2016 roku )

 To właśnie jest Kraków.




Można go zwiedzać przez kilka tygodni i ciągle pozostawi pewien niedosyt, a ja podpowiem jak go ogarnąć w dwa dni.

Wszystkim przybywającym na tak krótko proponuję zacząć od podziemi Rynku Głównego z wejściem w Sukiennicach. http://www.podziemiarynku.com

Pozostałości kamiennych sukiennic

Miejsce to w magiczny sposób przenosi nas w czasy średniowiecza, prowadzi przez nowożytność do współczesności.Usłyszymy tętent koni, pokrzykiwania przekupek kramów sukiennych, obejrzymy liczne pamiątki a na koniec w sklepiku zaopatrzymy się w potrzebne mapy i przewodniki by nie błądzić bez ładu i składu.

Na pobyt w podziemiach koniecznie trzeba przeznaczyć 2 -3 godzin i nie odpuszczajmy sobie filmów o tym mieście wyświetlanych w końcowym odcinku trasy, bo jest jest w nich pięknie i przejrzyście zawarta historia Krakowa od pierwszych wzmianek po dziś.

 Wychodząc z podziemi zwiedzamy współczesne już renesansowe, wielokrotnie przebudowane Sukiennice. Ich pierwowzorem w XIV w, były drewniane kramy sukienne otoczone budami i straganami.



Nie ma zwiedzania bez kościołów.

Kościół św. Wojciecha




Najstarszy ukazuje się naszym oczom zaraz po wyjściu z podziemi. Jest to maleńki kościółek św. Wojciecha z XI w.

W tym samym czasie zbudowany był kościół św. Andrzeja, a później już w XII w powstała Bazylika Mariacka ze słynnym obrazem Wita Stwosza, a także kościół św. Jana i Salwatora.

To najstarsze krakowskie świątynie.
W późniejszych wiekach powstało ich wiele,
a każda piękniejsza od poprzedniej. Nie zwiedzimy ich niestety w jeden weekend mimo najszczerszych chęci.
Bazylika Mariacka i pomnik Adama Mickiewicza


A teraz koniecznie trzeba usiąść w jednej z licznych kawiarenek, wsłuchać się w gwar turystów,
 i poczuć magię Krakowa, a po odpoczynku traktem Królewskim przejść na Wawel.
Tutaj nie  da się  wpaść na 2 godziny, zwiedzenie wszystkich wystaw zajmie trochę czasu, ale bez tego nie można Krakowa opuścić.


Wawel

http://wawel.krakow.pl/pl/op/54/Rezerwacja-zwiedzania--przewodnicy


 A na koniec dnia  Kazimierz -najpopularniejsza obecnie dzielnica, niegdyś odrębne miasto.

Kazimierz


To tutaj przez stulecia zgodnie funkcjonowały dwa narody, przeplatały się dwie największe religie, obok żydowskich synagog powstawały chrześcijańskie kościoły św. Katarzyny czy Bożego Ciała. Tutaj przed II wojną mieszkało ok 60 tysięcy żydów.
My zwiedziłyśmy synagogę Starą, mającą największe zbiory, ale warto zatrzymać się przy Wysokiej, Remu, Kupa czy Tempel.

Synagoga Stara

Dzielnicę tą  pięknie opisuje pani Aleksandra
 na swoim blogu, który właśnie odkryłam i polecam.
Wnętrze Synagogi Starej
https://duze-podroze.pl/krakow-kazimierz/






Na Kazimierzu proponuję zakończyć dzień i spędzić noc.
Zaglądając do licznych kawiarenek , pubów , klubów i restauracji ma się wrażenie, że czas się zatrzymał i jesteśmy gdzieś w przedwojennym Krakowie.
 Osobiście polecam Alchemię i Singer - to klasyki wśród kazimierskich knajp.
https://www.yelp.pl/biz/singer-krak%C3%B3w-2
Synagoga Wysoka


u Singera

Wizytówką Krakowa o której zapomnieć nie można są też kopce: Kościuszki, Wandy, Kraka i Piłsudskiego. Jest to dobry pomysł na na drugi dzień pobytu.

Kopiec Kościuszki





Obowiązkowo zaliczyć trzeba najwyższy z nich czyli kopiec Kościuszki.
Rozciąga się z niego przepiękny widok na błonia, miasto i okolicę, a w cenie biletu można zwiedzić wystawę kościuszkowską i muzeum figur woskowych.
Ale jeżeli czasu wystarczy przejechać się do pozostałych, zwiedzając przy okazji okolicę.



Widok na Kraków

Widok z kopca na forty


Brama Floriańska







Nasze babsko-siostrzane zwiedzanie było trochę chaotyczne, naznaczone wspomnieniami, poszukiwaniem miejsc które kiedyś były i odkrywaniem tych których nie było w czasach kiedy to Kraków był przystankiem w naszym życiu.

Na kolejny wieczór polecam kulturę. Naprawdę warto zajrzeć do  Teatru Starego, w którym to ostatniej chwili można czasem nabyć bilet na schodki, nawiasem mówiąc całkiem wygodne nawet
na 3 godzinny spektakl.
Wesele Wyspiańskiego: Lucjan Rydel i jego ślub z chłopką w podkrakowskich Bronowicach to cudne zwieńczenie krakowskich klimatów.
http://stary.pl/pl/repertuar/wesele-4/

A tak podsumowując całość, to wcale nie trzeba mieć długiego urlopu, worka pieniędzy i pogody na zamówienie by przeżyć coś niepowtarzalnego.


sobota, 10 marca 2018

W pogoni za zimą

Przyszła za późno, była za krótko. Tęsknią za nią narciarze i dzieci które nie zdążyły nalepić bałwanków.
Mowa tu oczywiście o zimie , która w tym roku nie dopisała na polskim biegunie zimna - Suwalszczyźnie i zawiodła zarówno tubylców jak i  przyjezdnych.
Najpierw deszczowy grudzień, potem styczniowa szaruga i  wreszcie po połowie lutego niespodzianka - kilkunastostopniowe mrozy.
 Zmroziły wszystko co się dało ( mam tylko  nadzieję, że rośliny na działce ocalały).

3 marzec - Zatoka Słupiańska( WPN)

Jezioro Wigry
Zaglądamy tam w sobotnie przedpołudnie i co widzimy? Na jeziorze Wigry skutym lodem, kręcą się narciarze na biegówkach. Uznajemy że jest bezpiecznie i idziemy w ich ślady. 

 

 Pomimo 10 stopniowego mrozu i ostrego wiatru czuje się już ciepło marcowego słońca, przyświecającego przez chmury.

Zatoka Słupiańska dysponuje całkiem fajnymi, dobrze oznakowanymi trasami na narty biegowe. Mam nadzieję że przyszła zima bardziej dopisze i będzie można z nich częściej korzystać.


4 marzec - Turtul (SPK)

Widok z punktu widokowego na dolinę Czarnej Hańczy

Tak nas ta zima rozochociła, że dzień później jesteśmy w Turtulu, który spowity bielą zaprasza w swoje podwoje.
Może i jest to koniec świata, ale jaki piękny.

Czarna Hańcza i pozostałości po młynie

Pora jest idealna na pokręcenie się na biegówkach po bezdrożach SPK, a i na staw na Czarnej Hańczy można bezpiecznie wejść , bo pokrywa go prawie 0,5 metra lodu.

Staw na Czarnej Hańczy







Marcowe słońce cudownie przygrzewa, duch ochoczo rwie się sportu, ale brak kondycji i wprawy kończy się tak jak  widać poniżej.


Haha...





















Siedziba Suwalskiego Parku Krajobrazowego tonie w bieli.
Można tu wypożyczyć narty, rozpalić ognisko.



 Bliższe informacje na
kliknij tutaj:http://www.suwalszczyzna.net/turaktywna,715,wypozyczalnia-sprzetu-turystycznego-przy-spk.html





Siedziba SPK. Tutaj można nabyć mapy i przewodniki

Siedziba SPK, niegdyś dom młynarza


Ścieżka dydaktyczna 

 








To był wspaniale spędzony weekend.

Zapraszam w te miejsca wszystkich kochających śnieg, wiatr, słońce i przestrzeń a także tapczanowych piecuchów  na dalsze poszukiwanie zimy.

 I do następnego zimowego jeszcze wpisu....😉













sobota, 3 marca 2018

Bieszczady cudne czyli Rawki i Połoniny

Bieszczady



Jeden z naszych urlopów spędzaliśmy gromadnie, rodzinnie i rajsko w miejscowości Rajskie nad jeziorem Solińskim.

Ale Bieszczady to nie tylko jezioro, to również zielone wzgórza nad Soliną, które to, koniecznie trzeba przemierzyć.

Po dwóch dniach leniuchowania nad wodą, opuszczamy Rajskie i udajemy się do Ustrzyk Górnych,
bo Wielką Rawkę wzięliśmy na cel.




Do Wielkiej Rawki prowadzi nas niebieski szlak zapewniający, że 6 km pokonamy w 2,36 h.

Początkowy odcinek trochę nas nudzi, gdyż prowadzi asfaltem wielkiej pętli bieszczadzkiej,
ale kiedy po 2 km marszu wchodzimy na teren Bieszczadzkiego Parku Narodowego i przechodzimy strumień Wołosaty, nuda mija a entuzjazm rośnie.

 Leśny szlak wiedzie stromo pod górę, więc gdy go wreszcie opuszczamy, pot po nas spływa.
Ale co tam.
Widoki rekompensują wszelkie trudy i zachęcają do dalszej drogi.



Wielka Rawka -  1307 m n.p.m zostaje zdobyta po trzech godzinach,

a ponieważ apetyt na " jeszcze"  rośnie w miarę wchodzenia, postanawiamy zrobić pętlę przez Małą Rawkę.


Prowadzi do niej 1,5 km żółtego szlaku.


Trasa jest  łagodna, schodzi lekko w dół, dlatego
można odpocząć i nacieszyć się rozległymi widokami.


I jak tu nie iść dalej?
IDZIEMY!







Z Małej Rawki można zejść do Wetliny zielonym szlakiem.






My wybieramy kierunek do Bacówki PTTK, gdzie po chwili odpoczynku maszerujemy do przełęczy Wyżniańskiej.




Wędrujemy już prawie 5 godzin, więc gdy dochodzimy do wielkiej pętli bieszczadzkiej, młodsza cześć załogi wymięka i postanawia wracać.


A ja mam już w głowie nowy cel.
Połonina Caryńska -1230 m n.p.m.





3,2 km - 1,30h prowadzi początkowo zielonym, później czerwonym szlakiem.
Docieram tu z mężem i szwagrem ( tym od chodzenia, a nie od latania) w 2 godziny.









A na górze - widoki zapierają dech w piersiach.
Och, warto było, warto. Tych wrażeń i radości nikt nam nie zabierze.











Do Ustrzyk Górnych czerwonym szlakiem. jest tylko 4 km i ponoć w godzinę można go pokonać.
Niestety zmęczenie daje się we znaki, a kolano boli przy każdym ruchu.
Złazimy więc przez 2 godziny.

Ten dzień nazwałabym pętlą radości. 18 km i 9 godzin. Sama radość.
A szlak Połoniną  Wetlińską opisuję TUTAJ:   https://martanaszlaku.blogspot.com/2018/04/bieszczady-na-bis-chatka-puchatka.html

"Anioły bieszczadzkie, bieszczadzkie Anioły, dużo w was radości i dobrej pogody" ( Stare Dobre Małżeństwo) 


Wschodnie rubieże na niedzielnym spacerze

Na wzgórzach zdręby w dolinach trzebieże! Kto w piękność waszą pradawną uderzy? Gdzie tych okolic widoki wspaniałe? Gdzie się podziały boru ...