poniedziałek, 22 stycznia 2018

Zimowy Wigierski Park Narodowy

Słupie.

To niewielka osada na terenie Wigierskiego Parku Narodowego, położona tuż za Gawrych Rudą 

Kiedyś była to wieś.

Na początku XX w; nieurodzajne ziemie i głód zmusiły władze Guberni Suwalskiej do zlikwidowana i przeniesiona miejscowości na bardziej urodzajne ziemie, kilkanaście kilometrów na zachód od Suwałk.

Teraz mieści się tu leśniczówka i osada WPN.






          

I jest to kolejne miejsce na Suwalszczyźnie, które zachwyca przez cztery pory roku




Styczniowa niedziela 2018 przyniosła  zimę ze śniegiem i mrozem do -10 stopni. 

I za a to waśnie  kocham Suwalszczyznę, chociaż przyznać muszę że z tymi mrozami bywało lepiej.

Tak czy owak pora na spacer po WPN jest idealna.

Mąż pakuje biegówki, ja kijki, mijamy Gawrych Rudę i kierujemy się nad zatokę Słupiańską.







Na parkingu stoi kilka samochodów, kilku narciarzy szykuje się do wędrówki. 





       



Ciche leśne, ścieżki i liczne trasy biegowe aż się proszą by na nie wejść.





Zmierzamy więc utartym szlakiem nad zatokę Słupiańską.



Widok na J. Wigry jest imponujący.




Dalej, po raz nie wiem już który, maszeruję nad Suchar Wielki





i Suchar Rzepliskowy




I jeszcze trochę marszu nad j. Długie



Na koniec jeszcze ostatni rzut oka na zamarznięte jezioro Wigry, po czym napełnieni zimową energią i świeżym powietrzem możemy wracać do miasta.

 I jak tu nie kochać Suwalszczyzny zimą??


sobota, 20 stycznia 2018

O mnie

miasteczko galicyjskie w Sanoku

Jestem mamą dorosłych dzieci, żoną, siostrą, córką i synową oraz aktywną zawodowo pielęgniarką.

Kocham góry , bo pochodzę z Podkarpacia i Suwalszczyznę bo tu rzucił mnie los.
 Wędrowałam od zawsze. Z mężem, dziećmi i przyjaciółmi.

To mój sposób na stres, wolne niedziele, pogodę i niepogodę.







Kocham podróżować!!

Kiedy mogę - daleko, kiedy nie-blisko, bliziutko, najbliżej.

u wybrzeży Finlandii
Półwysep Krymski
To właśnie te bliskie wędrówki dają mi najwięcej radości. A dlaczego? Bo nie muszę na nie odkładać grosza, mogę się nimi cieszyć w wolne weekendy, a nawet w wolne popołudnia po pracy.
Wymagają tylko dobrej woli.

Na tatarskim szlaku -  Kruszyniany

Monaster w Supraślu



A przygoda z pisaniem, zaczęła się od operacji kolana 
i uziemienia w czterech ścianach.



Żeby się nie zanudzić wspominałam i pisałam.





I chyba to pisanie polubiłam:))







Chcę pisać o tym co bliskie, codzienne, w zasięgu ręki, dostępne prawie dla każdego.

 I zachęcać do wyjścia z domu, do uważnego spojrzenia na otaczający nas świat i zachwycenia się nim.










 A jeżeli  zachęcę kogoś do   zaglądania w te miejsca i
do takiej właśnie formy spędzania  wolnych chwil będę bardzo bardzo szczęśliwa?


Dookoła jest przecież tyle fantastycznych miejsc. Takich na wyciągnięcie ręki.

Jezioro Hańcza

Supraśl


I jak tu nie wędrować ? I jak o tym nie pisać?
Po prostu się nie da.

Wąwóz Homole- mała perełka wśród Pienin


    Homole.


 To jeszcze jedno wspomnienie z czerwcowego urlopu.

 W niedzielne popołudnie, a raczej pod wieczór wracamy ze Szczawnicy do Krynicy.
 Mąż prowadzi, ja myszkuję po sieci i trafiam na hasło. HOMOLE - wąwóz, będący jedną z   największych atrakcji tego regionu, czyli Pienin.

 Jesteśmy tak blisko, że musimy tam zajechać. 
 Przejeżdżamy Szczawnicę, kierując się do wsi Jaworki i po kilku kilometrach jesteśmy na   miejscu.

 Wejście do rezerwatu położone jest około 100 metrów od parkingu, więc już po chwili   otaczają nas wapienne skały,  a wieczorną ciszę zakłóca tylko szumiący górski potok – Kamionka.



Wspinamy  się po metalowych schodkach, zabezpieczonych barierkami. Bezpiecznie dla dzieci i starszych.





 Co zakręt, to inne widoki. 

Pokonując ostatnie schody, wychodzimy na piękną polanę zwaną Dubantowską doliną.

 Są tam stoły i ławy, gdzie można przysiąść i  odpocząć przed dalszą lub powrotną drogą. 
I o dziwo jest czysto.


  Chciałoby się przysiąść i napawać wieczorną ciszą, jednak pora wracać, gdyż jest już późno,    słońce schowało się za góry, robi się chłodno, a do Krynicy jeszcze kawał drogi.

   Zatrzymujemy się tylko przy bardzo ciekawej skale.


  Kamienne kręgi przypominają otwartą księgę.

  Legenda głosi,że zapisane są w niej losy wszystkich ludzi na świecie.
  Niestety pewien pop, który posiadł tę wiedzę, na zawsze stracił mowę. 

  Może to i dobrze, może lepiej nie wiedzieć co przyniesie kolejny dzień?


      Pieninom mówimy dobranoc.

czwartek, 18 stycznia 2018

Przełom Dunajca na rowerze? – a kto powiedział że się nie da

  

 Przełom Dunajca.

      
Może już za dużo tych gór, bo miałam pisać o tym co bliskie i w zasięgu ręki, ale muszę, muszę o tym wspomnieć.

PRZEŁOM DUNAJCA widziałam tylko raz z góry, 
kiedy to wraz z kilkuletnimi dziećmi zdobyliśmy Trzy Korony.

 Od tej pory marzyłam o spływie tratwą, bo myślałam że tylko tak mogę podziwiać ten cud natury.


Okazuje się jednak, że wcale nie. Wystarczy będąc w Szczawnicy zaopatrzyć się  rower w jednej z licznych wypożyczalni.

Koszt to 35 zł za cały dzień + kask, obowiązkowy po słowackiej stronie.

Szukamy czerwonego szlaku prowadzącego do Czerwonego Klasztoru na Słowacji. 

Urocza trasa, prowadzi skrajem lasu i brzegiem Dunajca.




Początkowo jest to asfaltowa ścieżka, podzielona na część pieszą i rowerową, a od  strony rzeki zabezpieczoną barierkami. 

Po stronie słowackiej zmienia się w kamienistą, utwardzoną drogę i trzeba uważać bo ruch na niej jak w mieście w godzinach szczytu.




Dzieci małe i większe, piesi, rowerzyści, nawet roklowcy.

 A wszyscy zatrzymują się bez ostrzeżenia, podziwiają, fotografują.


 My też. Jedziemy, podziwiamy, fotografujemy.

I tak 9 km zajmuje nam 2 godziny.

A wszystko po to, żeby na Trzy Korony spojrzeć ze strony Słowackiej.


A jest to widok naprawdę imponujący.


Powrotna droga otwiera przed nami nową perspektywę, więc zachwytu dalszy ciąg.




Przełom Dunajca to jeden z piękniejszych rzecznych kanionów.

A dla mnie najpiękniejszy, bo to jedyny jaki widziałam.
Podziwianie go z roweru, to zdecydowanie większa frajda niż siedzenie na tratwie.

Kończymy trasę przejażdżką po Szczawnicy wzdłuż potoku Grajcarskiego, nad którym nie brak licznych knajpek i restauracji.


Zjadamy koryto pierogów w jednej z nich.



Słońce przygrzewa, potok szumi,brzuszki napasione, chyba już się stąd nie ruszymy.

Jedno malutkie marzenie zostało spełnione.


niedziela, 14 stycznia 2018

Spacerkiem nad Wierchomlę czyli znowu góry


   Wierchomla Wielka.

Muszyna - widok na rzekę Poprad

Czerwcowa sobota podczas wypoczynku w Krynicy Zdroju zapowiadała się obiecująco. Słonecznie, bezwietrznie, nie za gorąco. Gdzież by  tu jeszcze wyskoczyć?

Wsiadamy w samochód, mijamy Muszynę i drogą nr. 971 kierujemy się na zachód.  
Trasa wiedzie wzdłuż Popradu i granicy ze Słowacją. 
Widoki tak przykuwają wzrok, że mój mąż z trudem panuje nad kierownicą.

Po kilku kilometrach skręcamy w lewo do maleńkiej wioski – WIERCHOMLI WIELKIEJ.

A tam przy wodospadzie,wchodzimy na czarny szlak prowadzący do bacówki PTTK nad Wierchomlą.

Nie powiem, by był to jakiś wyczyn wspinaczkowy, gdyż różnica poziomów to nieco ponad 300 metrów. 
Tabliczka na początku szlaku wskazuje 1,30 min do bacówki, my pokonujemy tę trasę zaledwie w 50 minut, wcale się nie męcząc.


Spacerujemy przez łąki pokryte kolorowym kwieciem, które
 chyba tylko w Beskidach  występują.


A na górze? Oh, Ah, Łał…widać Tatry z Łomnicą pokrytą śniegiem.



Tego się nie spodziewałam. To trzeba zobaczyć i przeżyć.








Kur… ale tu pięknie. Ja zostaję. Niech mi tylko pieniądze ślą”- słyszę męski głos w drzwiach bacówki.















My też zostajemy.
Przez godzinę popijamy zimny Okocim i delektujemy się widokami.


Z powrotem schodzimy prosto i stromo w dół wzdłuż wyciągu narciarskiego, 
ciesząc się zielenią,widokami i pasącymi owieczkami.



  
 Żal mi tylko,że nie jeżdżę na zjazdówkach,bo jest to kapitalne
 miejsce na zimowy wypad.


Zaczynam kochać te Beskidy!!


 A że Beskidy to nie tylko szlaki i przyroda, polecam również beskidzką architekturę:

sobota, 13 stycznia 2018

Co otwiera KLUCZ MUSZYŃSKI - czyli jednak góry


 BESKID SĄDECKI



Miałam pewne opory jadąc tam na urlop. Bo to takie pospolite, bo nawet góry za małe żeby się solidnie nachodzić, bo przecież tam nie ma NIC.

Myliłam się jednak okrutnie. W naszym kraju nie ma miejsc w których nie ma NIC.
    
KLUCZ MUSZYŃSKI – to Muszyna i przyległe wioski,

które w czasach historycznych tworzyły Państwo Kościelne, leżące na węgierskiej granicy. 

Tylicz


Państwo posiadało własną armię  i sądownictwo.


Tereny te, zamieszkiwali głównie  Rusini i po nich to pozostały przepiękne
greko- katolickie cerkwie,
które to po Akcji Wisła  w 1947 roku  i przesiedleniu Łemków, zaczęły służyć napływającej tam ludności za kościoły rzymsko-katolickie.

Ludnością napływową byli głównie górale. 
To oni objęli pozostawione w Beskidach domostwa i gospodarstwa.

Cerkwie są tam do dziś, w każdej większej i mniejszej wiosce. Piękne, zadbane, trochę podobne, a  jednocześnie każda w swoim stylu. 
Zbudowane w większości na przełomie XIX i XX wieku.

Najstarszą, z 1606 roku,wpisaną na listę światowego dziedzictwa UNESCO, znaleźliśmy we wsi Powroźnik.
                                                                         








Cerkiew Św. Jakuba w Powroźniku

   Potem przemieszczając się wśród pięknych wzgórz, porośniętych czerwcowym kwieciem zwiedziliśmy kolejne. 
W Tyliczu,



Muszynce, Mochnaczce Niżnej, Czyrnej,





 Piorunce, we wsiach Polany i Berest i Krynicy.





 Co ciekawe napływająca ludność  korzystała z cerkwi bardzo chętnie , ale pochować się w ziemi wraz z Łemkami, długo nie chciała. Jeszcze w latach 50 tych rdzenni górale swoich bliskich zmarłych chowali pod Tatrami.


A teraz przyznać muszę, że nie dość, iż ciekawych historycznie, przyrodniczo i geograficznie  miejsc nie brakuje, to takiej sielskiej atmosfery, zwłaszcza w czerwcu, kiedy to wzgórza pokrywają kolorowe łąki, nigdzie poza Beskidami nie znajdziecie.

 No może jeszcze w Bieszczadach, ale o  tym innym razem.

 Gorąco zachęcam!
Na beskidzkie szlaki zapraszam też TUTAJ:

Wschodnie rubieże na niedzielnym spacerze

Na wzgórzach zdręby w dolinach trzebieże! Kto w piękność waszą pradawną uderzy? Gdzie tych okolic widoki wspaniałe? Gdzie się podziały boru ...