środa, 10 stycznia 2018

Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma – CZARNA HAŃCZA



Czarna Hańcza.



 Kocham góry miłością człowieka z Podkarpacia, który to w młodości bywał w Bieszczadach, Pieninach, a i o Tatry też się otarł. 
 A że przyszło mi mieszkać nad Czarną Hańczą, to też nią się pocieszam i zachwycam.
   15 go sierpnia, chłodnym jeszcze porankiem wyruszamy trzema kajakami z Dworczyska.
     Dokąd?
Planu nie mamy. Zobaczymy na ile sił mam wystarczy. 
Rzeka wita nas poranną mgiełką, rozproszoną promieniami słońca i wszechogarniającą zielenią.
Snujemy się powoli, niestety niedługo bo po paru kilometrach nurt przyspiesza, brzegi są coraz wyższe, a powalone drzewa tarasują drogę i nieźle trzeba się nagimnastykować, by uniknąć wywrotki. Czujemy to w mięśniach dopływając do stanicy PTTK w Jałowym Rogu i nawet mamy ochotę na postój, ale coś nas gna do przodu. 
 I chyba już wiemy co.
 JAGODZIANKI. Cieplutkie, na głębokim tłuszczu smażone sprzedaje dziewczyna przed samym mostem we wsi Rygol. 

Tak się skupiamy na ich smaku, że ledwo zauważamy elektrownię wodną, tarasującą dalszą drogę.

Na kanał trzeba było za mostem skręcić, tędy to na Białoruś, do Niemna- krzyczy ktoś z brzegu widząc nasze zamotanie. No to wiosła w dłoń, pod prąd do mostu i w lewo ma kanał.  Mięśnie nas bolą coraz bardziej, ale i kolejna nagroda przed nami. Śluzowanie!
   To dopiero  frajda.


Pokonujemy śluzy Sosnówek i Mikaszówka wraz innymi kajakarzami. Jest gwarno i wesoło. 
Zaraz za śluzą wpływamy w kanał i zatrzymujemy się na odpoczynek bo siły nas całkiem opuściły. 
Po lewej stronie zaprasza „Bar u mamy”, gdzie kieruje się większość kajaków. My wybieramy polanę po prawej. Jest tam stół i ławy gdzie można odpocząć i posilić się.Naładowani nową energią pokonujemy odcinek kanału i wypływamy na jezioro Mikaszewo.


 Wysokie brzegi porasta las, wśród którego nie brakuje pól biwakowych. Jezioro jest ogromne i całe szczęście, że nie ma fal bo chyba zawróciłabym. 
Pokonujemy go samym środkiem, skupiając się na otaczającym pięknie, a nie strachu i tak dopływamy do śluzy Perkuć.

 Teraz jest tylko nasza ekipa, więc wrażenia jeszcze lepsze

         Trochę nas kusi by zakończyć spływ,
         ale jest też ochota na więcej.
         Może jeszcze jedna śluza?







 Płyniemy zatem przez jezioro Krzywe do śluzy Paniewo.
To jedyna dwukomorowa, największa ze wszystkich. Ogrom wody robi wrażenie. 
Wrażenie robi też podwójna opłata, a że jest już po 16ej  to poczwórna. Ale co tam. Warto było. 
Teraz do pokonania zostało mam już tylko nieduże jezioro Orle. Słońce zbliża się ku zachodowi. Jest pięknie. Napawamy się ciszą, widokami i powoli suniemy, ku śluzie Gorczyca by tam zakończyć nasz spływ. 
Bolą nas ręce i siedzenia. Ledwie wygrzebujemy się z kajaków, by na drżących nogach stanąć na brzegu. W 9 godzin pokonaliśmy prawie 30 kilometrów. 
 Jesteśmy dumni i szczęśliwi.



Znam rzekę na całej długości, ale przyznać muszę że odcinek Dworczysko-Mikaszówka jest najciekawszy chociaż wcale nie najłatwiejszy. Natomiast nie miałam pojęcia, że kanał augustowski jest tak ciekawy do spływania.
Naprawdę polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wschodnie rubieże na niedzielnym spacerze

Na wzgórzach zdręby w dolinach trzebieże! Kto w piękność waszą pradawną uderzy? Gdzie tych okolic widoki wspaniałe? Gdzie się podziały boru ...