Czerwcowa sobota podczas wypoczynku w Krynicy Zdroju
zapowiadała się obiecująco. Słonecznie, bezwietrznie, nie za gorąco. Gdzież
by tu jeszcze wyskoczyć?
Wsiadamy w samochód, mijamy Muszynę i drogą nr. 971
kierujemy się na zachód.
Trasa wiedzie wzdłuż Popradu i granicy ze Słowacją.
Trasa wiedzie wzdłuż Popradu i granicy ze Słowacją.
Widoki
tak przykuwają wzrok, że mój mąż z trudem panuje nad kierownicą.
Po kilku
kilometrach skręcamy w lewo do maleńkiej wioski – WIERCHOMLI WIELKIEJ.
A tam przy wodospadzie,wchodzimy na czarny
szlak prowadzący do bacówki PTTK nad Wierchomlą.
Nie powiem, by był to jakiś
wyczyn wspinaczkowy, gdyż różnica poziomów to nieco ponad 300 metrów.
Tabliczka na początku szlaku wskazuje 1,30 min do bacówki, my pokonujemy tę trasę zaledwie w 50 minut, wcale się nie męcząc.
Spacerujemy przez łąki pokryte kolorowym kwieciem, które chyba tylko w Beskidach występują.
Tabliczka na początku szlaku wskazuje 1,30 min do bacówki, my pokonujemy tę trasę zaledwie w 50 minut, wcale się nie męcząc.
Spacerujemy przez łąki pokryte kolorowym kwieciem, które chyba tylko w Beskidach występują.
Tego się nie spodziewałam. To trzeba zobaczyć i przeżyć.
„Kur… ale tu pięknie. Ja zostaję. Niech mi tylko pieniądze ślą”- słyszę męski głos w drzwiach bacówki.
My też zostajemy.
Przez godzinę popijamy zimny Okocim i delektujemy się widokami.
Z powrotem schodzimy prosto i stromo w dół wzdłuż wyciągu narciarskiego,
ciesząc się zielenią,widokami i pasącymi owieczkami.
Żal mi tylko,że nie jeżdżę na zjazdówkach,bo jest to kapitalne
miejsce na zimowy wypad.
A że Beskidy to nie tylko szlaki i przyroda, polecam również beskidzką architekturę:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz